niedziela, 18 marca 2012

Niedziela i zarazem koniec najcięższego tygodnia treningowego

Po ostatnich ciężkich trzech treningach pod rząd stwierdziłem, że muszę odpocząć, aby mieć siłę na wykonanie założonego cyklu treningowego składającego się z 5 dni treningowych pod rząd. Pierwszy trening zaplanowałem na środę co wydawało się dobrym rozwiązaniem. Dwa dni przerwy zregenerowały nogi lecz kręcenie przez pierwsze kilometry bardziej przypominało obracającą się betoniarkę mieszającą beton. Czwartek to już normalniejszy trening w lepszym tempie i większą objętością kilometrową. Piątek miał to być dla mnie spokojny trening, ale wyszło jak zawsze więc trochę się ponaciągaliśmy, ale w końcu dobra zabawa też dobrze robi nie tylko żmudne pilnowanie tętna i zwalnianie jak tylko przejdzie magiczną barierę 150 :) . Sobota  jeden z fajniejszych dni tego miesiąca. Pierwszy argument Puchar Świata i jego transmisja przez internet. Od rana przed komputerem wyścig elity kobiet trzymanie kciuków i dwie niespodzianki. Pierwsza oczywiście zwycięstwo Majki, z uwagi na swoje znaczenie dla całego środowiska MTB i nie ukrywajmy całego polskiego kolarstwa. Druga niespodzianka to piękna postawa Emily Batty i jej drugie miejsce z czterema sekundami straty do Majki. Po wyścigu kobiet oczywiście relacja z Elity mężczyzn i tutaj ciekawa sytuacja, Nino ostro zaczął sezon, Absalon jak zawsze w czołówce- nie wiem czemu ale wydaje mi się ze Londyn będzie jego, Burry broniący honoru całej Afryki kończąc na 2 miejscu pokazał dobrą jazdę na swoim podwórku, a na koniec małe rozczarowanie postawą Jaroslava, bo jednak każdy spodziewał się, że pokaże się trochę z lepszej strony. Pierwsze koty za płoty, gdybać nie ma co na ten czas o olimpiadzie i dyspozycji poszczególnych zawodników, bo do niej jeszcze kawał czasu. Po relacjach my udaliśmy się na sobotni trening z założeniem Łukasza, przeprowadzenia kilku interwałów. Tempo od początku było większe niż zwykle, a w połowie treningu w drodze od Straszowa do Żar trening rozpoczął się na 100% i każdy podjazd wyglądał jak premia górska. Średnia prędkość najwyższa w tym sezonie bo powyżej 33 km/h. Po treningu nogi jak z waty i mała zagwozdka- jutro 3 h treningu, bo przecież niedziela :). Niedziela - wolniej, więcej w tlenie na końcu parę górek mocniej i starczy czas trochę ponad 2 h 30 min średnia niecałe 30 km/h nogi rozkręciły się. Teraz zasłużone dwa dni przerwy i wracamy na rower.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz