Mamy luty, a prawdę mówiąc niewiele w tym lutym siedziałem na rowerze, a co gorsze mam wrażenie, że w grudniu i styczniu też niewiele potrenowałem. Oprócz regularnego pływania w okresie listopad-grudzień oraz prawie co weekendowych wyjazdów na narty biegowe, moje treningi można powiedzieć były o bardzo małej częstotliwości. Z powodu mrozów, śniegu i małych kłopotów ze zdrowiem w mojej rodzinie ciągłe odkładanie regularnego treningu skończyło się dopiero w ubiegłą sobotę, gdy wyszedłem z ekipą trochę pokręcić na szosie. Dzisiaj mamy środę i przejechane ponad 180 km . Jutro dalej trening i do końca tygodnia muszę dobić do ok 400 km, a może pokuszę się o 500... czas pokaże ważne żeby warunki za oknem były korzystne, bo motywacji do kręcenia na trenażerze nie mam wcale :).